Najnowsze wpisy, strona 21


lis 25 2004 let's get loud (81)
Komentarze: 5

Największy wydział na uczelni - najmniejszy parkiet w mieście. Do tego cała masa ludzi spoza wydziału. Nie wiem, czy kluby mają jakiś limit bezpieczeństwa, co do ilości osób, ale jeśli tak, to w środę przekroczyliśmy go kilkakrotnie. Ocieranie sie o innych non-stop było jedynym z zasadzie minusem. Resztę minusów pewnie przyćmił mi alkohol, dlatego wreszcie wybawiłam się świetnie. Planowany replay nie będzie potrzebny, choć bardziej hermetyczna impreza by się też przydała. Połowniki zaliczone. Te w liceum słusznie zbojkotowałam, na te słusznie poszłam.

Z ludźmi z mojej nowej grupy stosunki zacieśniają się coraz bardziej, głównie z męska częścią, hehe, ale to było do przewidzenia. Wiedziałam co robię zmieniając towarzystwo.

Mac od zawsze mi wmawiał, że jestem nimfomanką i mam flirtujący styl bycia, a ja niezmiennie zaprzeczałam. Chyba miał rację, bo ostatnio grupa facetów którzy są mi bliscy powiększa się, a dystans z każdym w niebezpiecznie szybkim tempie maleje. I kazdy tradycyjnie ma imię na M, oprócz Bojki, bo to na W, czyli odwrócone M w sumie. A konkretów nie ma...

PS
A nażelowanym kurduplowatym studentom prawa w białych skarpetkach do czarnych butów mówimy stanowcze NIE. Nawet jak świetnie tańczą...

nermal : :
lis 24 2004 komediodramat w dwóch aktach (80)
Komentarze: 4

Rozmiar porażki poznamy nie wcześniej niż za tydzień. Pobiłam samą siebie. W zasadzie nie jest ważne jak mi poszło, tylko jak napisał najlepszy. I to jest nabardziej chore na tych studiach. Studiach, króre wkraczają w drugi półmetek własnie i dlatego jutro stanę sie niewidzialna i nieważka zapewne. A jak będzie kiepsko, to robimy potem drugie połowinki. I tak zamierzamy robić do skutku, hehe...

nermal : :
lis 22 2004 rekord długości (79)
Komentarze: 1

Napisane przeze mnie może nie zrobić na nikim wrażenia, ale umówmy się, ja wiem i czuję swoje... I są powody do mruczenia. Ale po kolei (to będzie dłuuuuga notka...)

biodro

Przed wyjściem do miasta, niespodziewane zaproszenie do Mac'a na masaż mojego biodra. Pretekst dobry jak każdy inny. Jego młodszy brat zwęszył podstęp, bo złosliwie wchodził do pokoju bez pukania, co generalnie peszyło bardziej nas niż jego. Nic się niby nie działo, a działo się dużo. Głównie w mojej głowie. Odżywam... zakochuję się... boje się. Ale nie kolejnego sparzenia i kilkmiesięcznego dramatu jak po M. Boję się, żeby nic nie schrzanić, nikogo nie zranić, nie zrobić sobie za dużych nadzei. A i tak sobie robie nadzieje, nie przyznając się Maćkowi i zgodnie z nim twierdzę, że to nie ma przyszłości. Ale przyszłości też nie ma trwanie w czymś takim. Jego każdy nawet najbardziej neutralny dotyk powoduje u mnie dreszcz i ogromną chęć, żeby zrobił to raz jeszcze. A te "umyślne" powalają mnie z nóg totalnie. Odgarnięcie moich włosów, dotknięcie policzka, zaplecenie sobie mojej nogi wokół siebie... Zwariuję, jak to się nie rozegra na którąś ze stron...

bar_anna

Odwieziona samochodem, niczym jak za starych dobrych czasów, tylko samochód jakby pare klas lepszy, wkroczyłam na socjoparty. Mój debiut nie licząc chwilowej integracji na Juwenaliach 2 lata temu. M!lla wprowadziła mnie jak trza, polały się browary i zaczęły rytuały. Nie wiem czego się spodziewałam, czy tych latających kufli, czy Daniela z palcem w nosie. Na pewno nie spodziewałam się panny KJ. Gadka kleiła sie i owszem, ale to definitywnie nie był żaden z TYCH wieczorów, o których się mówi w długie zimowe wieczory. Wywaliłam jeden tekst z cyklu jak to ja potrafię, wprawiając w konsternację jednych, w śmiech drugich. Potem M!lla starała sie wytłumaczyć o co chodzi z moimi tekstami i że to ogólnie standard w moim wykonaniu. Poproszona o przykłady, powiedziała: "Przykłady?? No... całe liceum" co podłechtało moją próżność. Taka pochwała z ust osoby, którą uważałam z guru w dosrywaniu innym. Na balety już z nimi nie poszłam, bo ani kierunek, ani picie na mrozie nie było wystarczająco kuszącą perspektywą przy -10stC. Za to dołączyliśmy z M!llą do Oluchy i jej znajomych.

wyższa_pierdolencja

Wprost uwielbiam pozycjonowanie ludzi na dzień dobry. Szczególnie jak mam świadomość, że przyszłam do ludzi obcych, którzy uważają się za klasę wyższą. Ćwiczyłam to podczas związku z P. i kontaktach z jego rodzicami i wiem, że to jest reguła z nielicznymi wyjątkami w tym środowisku. całe szczęscie staram sie obracać wśród tych nielicznych wyjątków. Tego wieczoru sie nie udało. Po co mnie pytali co studiuję, jak nawet gdybym powiedziała, że piszę pracę magisterską z "Podażowej strony popytu" co jest kompletną bzdurą to i tak połowa by zareagowała olewczym, niczego nie podejrzewajacym, ale zarazem pogardliwym "Acha" stwierdzając, że na pewno nie ma o czym ze mną gadać. Zbulewrsowałam się i wytrzymałam z nimi czas na długość browara. Jak się spotkamy za 3 lata, to zaczniemy od wymiany wizytówek i podania ile zer przychodzi nam miesięcznie na konto w banku?? No way... Nie chce mi się z nimi gadać!!!

we_did_it

Niedziela do połowy zmarnowana snuciem się po domu i odkładaniem uczenia się do egzaminów na wieczór, tylko po to by wyjść na pół wieczoru i pół nocy z domu. Zaczęło się od sms'ów od "tajemniczego nieznajomego". Obsatwiałam 3 potencjalne osoby i po wyslaniu neutralnych smsów kontrolnych szybko wyszło na jaw, że to Maciek. Oczywiście, że wpadnę do niego i że obejrzymy "Przyjaciół". Łzy śmiechu, potęgowane tym, że rozumiemy się absolutnie bez słów. Drobne gesty, przypadkowe dotknięcia powodowały u mnie burzę hormonów. Z przyczyn techniczno-lokalowych sfinalizowanie czegokolwiek co chodziło mi po głowie nie było możliwe. Co innego w samochodzie. Rytualne zatrzymanie się pod hotelem na chwilę, tuż przed tym jak podjedzie po mój dom trwało parę godzin. Przez 90% czasu staraliśmy się nie zrobić nic, żeby przez resztę starać sie zrobić wszystko na raz. Dobra, bez przesady z tym wszystko, aż taką ekshibicjonistką nie jestem, u z biegu dwóch najbardziej ruchliwych ulic w mieście, trzy kroki od domu, o nie... To co sie stało wystarczy by powiedziec sobie wprost, że to co nas łączy to definitywnie nie jest przyjaźń. Maciek strasznie się broni i myśli, że udawanie, że nic między nami się nie dzieje załatwi sprawę... Tylko, że chyba trudno udawać przed samym sobą, hę? Może Ania jeszcze mu siedzi w głowie, a co najgorsze w sercu. Jest to prawdopodobne, bo ja liczyłam na powrót do M. przez 9 miesięcy. Tak czy siak, uskrzydliło mnie to dokumentnie. Dawno tak dobrze nie spałam, tak dobrze się nie czułam. Kilka godzin z facetem, który widzi w Tobie kobietę i okazuje to w sposób jaki nabardziej lubię. Hmmm są powody do mruczenia... Nawet jak nic z tego nie będzie, wrócił na dobre mój optymizm, zdolność do patrzenia na jasną stronę mocy w każdej sytuacji.

proza_życia

I walę jutrzejsze dwa egzaminy. Nigdy nie miałam dwóch najgorszych wyników na roku, więc pora sprawdzić jak to jest. Na siłę nic nie zdziałam. Nie umiejąc nic, nie poprawię zbytnio swojej sytuacji w jedną noc. Zreszta to tylko połówki, więc drugie części przy odrobinie szcześcia mogą mnie zachowac od dwóji. Maćkowi daję chwilę czasu na wytchnienie. Wiem, że będzie dobrze, bo u kogo ma być dobrze jak nie u mnie (dobra, jest jeszcze taka dwójka, co obchodzi środek wiosny w środku zimyy, z netu sie znają chyba tylko, znaczy już nie... powodzenia dzieciaki :)

nermal : :
lis 22 2004 pan samochodzik (78)
Komentarze: 3

Tu powinna byc notka, która już jest napisana. Napisałam ją przed wyjściem z domu, w Notatniku, żeby jak coś się walnie nie poszła w pizdu. Walnęło się, ale wyszłam. Powinnam ją dodać teraz, ale nie po tym co się stało... Widziałam się z Mac'iem i generalnie muszę ochłonąć...

nermal : :
lis 20 2004 przykładna sędzina (77)
Komentarze: 3

Niewrócenie do domu na noc z czwartku na piątek nie informując o tym nikogo nie poprawiło i tak napiętych stosunków w domu, ale potrzebowałam tych paru chwil zapomnienia. Również dosłownie, bo film mi się nieco urwał... Mam nadzieję, że to było dopiero po tym jak z domu wyszedł trener. Były trener i do tego w zasadzie nie mój. Przeszliśmy wreszcie na ty, ale czy on to pamięta?? Rano dostałam zawału serca, jak na zegarku zobaczyłam 9.50. Całe szczęście to był zegar który oprócz tego, że ładnie wygląda żadnych innych funkcji nie ma. Dotarłam na basen taksówką, nanosząc po drodze poprawki w listy startowe zawodników, więc nawet nie zauważyłam, że jest totalna zima. Dopiero jak wysiadłam, śnieg do kolan mnie nieco zaskoczył. Zawody poszły nadzwyczaj sprawnie. Sprawnie nie zachowywał się za to mój styrany nocą egzamin.

Na leczenie wybrałam wyprawę do Mony do krainy wiecznej zimy. Podróż trwała nieco ponad godzinę, wliczając w to wywrotkę na oczach setki studentów czekających na "12", która nie przejeżdżała ponad 40 minut i chwilowy postój w szczerym polu, w całkowitych ciemnościach. Jakby tam ten cholerny tramwaj się tam rozkraczył na dobre, to nie ręczę za siebie. Browarów nie potłukłam, za to biodro i owszem. Wielkiego siniaka nie mam, więc nie mogę liczyc na niczyją litość, ale boli okropnie. Kaca zaleczyły ostatecznie miłe słowa Rodziców Mony i fakt, że nadal potrafię doprowadzić do śmiechu absolutnie każdego i pyszny śledzik.

Poranna koszykówka jako całokształt pozytywna, moja gra niekoniecznie. Spotkanie z Maćkiem pod prysznicem trochę zamotało mi w głowie. Nasze samochodowe gadki po parodniowej przerwie nabierają na pikanterii. Nadal zgodnie uważamy, że nic z tego nie będzie. Akurat...

Wybywam zaraz z M&M na małe tour_the_bar. Bywajcie.

nermal : :