Osiagnęłam mistrzostwo świata w marnowaniu czasu, więc kończę już sezon "Dolce far niente". O tym, że to koniec słodkiego nieróbstwa świadczy najlepiej fakt, że kumpla na piwo wpisałam do kalandarza, bo inaczej się by nie udało nam wyjść.
A wszystko przez to, że byłam w Sochaczewie w siedzibie "światowego potentata branży FMCG" przez co kazda wolna chwila na jesień jakos sama się zaplanowała. Pomijając to, co robilismy w hotelu w nocy, a był to czas nadzwyczaj aktywny, to o samych wydarzeniach dnia mogłabym napisać kobylasty esej.
Narzekałam ostatnio, że potrzebuję nowych doznań. No i miałam całkiem nowe. Na panelu porannym piłam mleko dla kotów z ostatniej nocy (na rynku polskim pojawi się może za kilka lat), jadłam batony, które jechały jeszcze na taśmie, widziałam jak każdy orzeszek dostaje stempelek z literką M, zakochałam się w Galaxy (nie ma jej na rynku polskim - 5 euro za tabliczkę), widziałam bloki tłuszczu wielkości metra sześciennego, badałam czy karmel ma odpowiednie zabarwienie (karmelowatość??) i czy Snickers nie jest przypadkiem "niedolany czekoladą". Wiem skąd się biorą wzorki na batonikach i że w skorupce M&M's jest spirytus. Chłopaki jedli karmę dla zwierząt. Ja tam uwierzyłam na słowo, że jest produkowana z lepszych surowców niż produkty dla ludzi w większości polskich masarni. No i miałam w ręku Twix'a którego, jak ktoś otworzy w UK to wygra niezłą furę.
A propos wygrywania... 3 zagadki (na odpowiedzi czekam w komentarzach)
Konkurs 1: jak się robi jajka i mikołaje, żeby były puste w środku?
Konkurs 2: czego nie można wnosić na strefę produkcji MilkyWay'a (2 rzeczy)?
Konkurs 3: dlaczego gorący karmel, którym oblewamy ciasteczko (Twix lub Bisc&...) nie wsiąka w nie i nie rozmiękcza go?
Jakies pomysły?
PS
A świstaki są mechaniczne, a jak nie, to wcale nikt ich nie masuje.