Poniedziałkowe zaliczenie u Wiechy odbyło się. Nikt nikogo za rękę nie złapał, a niektórzy to nawet nie załapali, że były takie same pytania w 3 grupach, tylko inna kolejność. Że test wyboru wielokrotnego był, to wielkrotnie wybierałam losowo. Wyniki w samolocie, więc podanie o przedłużenie sesji piszę tak na wszelki, żeby mnie zaocznie nie skreślili, bo tak im się czasem zdarza losowo ku przestrodze.
Wtorek zakręcony na maxa. Finanse napisałam w 10 minut. Nie żebym tak obryta była, ale po pierwsze nie miałam więcej do napisania, po drugie w pokoju było gorąco, no i babka jest tak zakręcona, że i tak drugą kartkę pewnie by zgubiła. Florka i Majstra zaliczyłam (11. i 52. lokata). Pan starszy a'la Hausner dał mi z egzaminu 4,5. Gdybym się tego spodziewała, to bym mu oddała ten przetłumaczony artykuł, co ocenę o pół podwyższa, no i bym na Badaniach tak łatwo nie złożyła broni. Czy stypa była z zasięgu ręki okaże się jutro. Według prognoz sredniorocznych egzaminu nie bedzie, ale ja zastosowałam niezawodna metodę prognozowania, czyli Mona rzuciła monetą i wyszło że będzie. Poranek pokaże.
A że nie samą uczelnią człowiek żyje, wystawiłam wczoraj mojego przyjaciela na nie lada katusze, czyli wyciągnęłam go z domu na 5 minut do sklepu. Dobrze, że to nie był sklep z ciuchami, tylko polowaniena okulary, ale i tak na 5 miutach sie nie skończyło, no i nie jeden optyk został odwiedzony. Dobrze, że on mieszka w okularowym zagłębiu.
Udało nam się:
- nie pokłocić
- nie nawrzeszczeć na żadnego sprzedawcę, nawet w tym salonie, w którym nikt się nami nie zainteresował
- zjeść pysznego Magnuma, który ostatecznie niepysznym sie okazał (seria limitowana, jak widać objawia się tym, że zadowolenie z jej jedzenia jest skutecznie limitowane przez nikomu niepotrzebne czekoladowe wstawki. Od zawsze wiedziałam, że Bambino rulezz).
- znaleźć drugą po Wystawie Haftu Krzyżykowego atrakcję miasta Łodzi (jak będe miła dla Chandlera, to może fota bedzie)
- ustalić, że nie da się dla mnie kupić okularów, które tańczą, śpiewają, dobrze wygladają i wódka w nich dobrze wchodzi.
Niemniej nednak dwa ostatnie dni zaliczam do udanych, szczególnie że dziś stałam się jednak szczęśliwą posiadaczką nie tylko okularów, które mają oprawki w jedynej słusznej ratowniczej barwie, ale również gogli, czyli tego samego w wersji zimowej. A soczewki też mam takie co tańczą, śpiewają, gotuja, zamiatają, wycinają brzydkich ludzi z pola widzenia i filmy na nich mozna oglądać.