Archiwum sierpień 2004


sie 31 2004 Niechorze second edition (44)
Komentarze: 1

...więc znowu jadę do Niechorza. Powinni mnie wpisać na listę mieszkańców, bo prawie jestem tam tubylcem. Fajnie jest znaleźć miejsce na świecie, gdzie człowiek czuje się dobrze. Podobno to nie miejsce na mapie jest ważne, ale ludzie... hmmm. Własnie do nich jadę chyba najbardziej.

Oby tylko Neptun dał nam ostatnie 2 tygodnie sezonu spokojne. Ja tam łowcą akcji nie jestem, choć pomarańcz z przyjemością znowu założę :)

W sumie, to można powiedzieć, że uciekam stąd. Wyprawa do Hannoveru była zbawieniem, więc błogostan pora przedłużyć. Uciekam przed tym, co mnie irytuje, przed wszystkimi "ważnymi" sprawami (które przestają być ważne... wystarczy im nadać niższy priorytet w kalendarzu). Uciekam na jak najdłużej, żeby do codzienności wrócić z radością, a nie z przymusem. Żeby zatęsknić przed tym, co usuwałam z pola widzenia przez ostatnie 2 miesiące.

Jade do Niechorza II. To już nie jest to samo miejsce pełne w środku lata odpustowych straganów z pamiatkami za 5 zeta (w tym roku hitem wśród kolonistów były kolorowe gluty), wydekoltowanych pseudo-szakir, napalonych na pomarańcz wychowawczyń. Jadę tam, gdzie pączkarze nie krzyczą akurat pod wieżą w momencie, gdy człowiek za łódką do snu się układa.

Jadę tam, gdzie we wrzesniu zatrzymuje się czas, gdzie nikt się nie spieszy (bo powiedzmy sobie szczerze, nie ma dokąd), gdzie jak wieje wiatr, to po ulicach latają krzaki, jak na amerykańskich westernach.

I jeszcze mi płacić będą za ten pobyt w raju. Chyba wystarczająco kusząca perspektywa? I te wrześniowe sztormy...

Jadę pooddychać...

Mniej bywać, a więcej być...

nermal : :
sie 29 2004 paląc sheesha... (43)
Komentarze: 1

Blogi mają to do siebie, że kiedy jest o czym pisać, to się nie ma to na czasu, a kiedy nudą wieje, to regularnie tworzymy sprawozdanie z szarości dnia. Powinnam streścić ostatnie 10 dni mojego życia, ale nie chcę by nieudolnie wypocone zdania zburzyły Wam wizerunek tego, co tak naprawdę się stało.

Przywiozłam parę fajnych gadżetów, kolejne smycze i koszulki do kolekcji, puste konto w banku. Co z tego, że mam ponad 1000 zdjęć, jak i tak nie potrafię opowiedzieć o tym, co widziałam, czego doswiadczyło moje (biedne) ciało, hehehe i umysł. To było tylko marne 10 dni, a tak wiele się zdarzyło...

Paliłam afrykańskie sheesha, co nie zrobiło wrażenia na mojej mamie, ale mnie jej reakcja, a raczej brak - zmartwiła. Piłam takie syfy, że niejeden Rosjanin by się przekręcił, jadłam robale, rozmawiałam (i nie tylko) o polityce, młodości, ekonomii, sexie z ludźmi ze wszystkich stron świata. Wszystkie języki, wszystkie kolory, w tym najmniej białego. Uha, ale się działo i wreszcie SĄ powody do mruczenia...

Trochę mi się w głowie poukładało... przewartościowałam sobie parę spraw. Powoli zaczyna mi się wydawać, że wiem czego chcę. To nie będzie łatwe życie, ale na pewno ciekawe.

Ale... pora znowu przekonać się, jak smakuje cała noc we własnym łóżku. Muszę się tym nacieszyć, bo we wtorek azymut Niechorze: odsłona druga - "moja mała samotnia".

nermal : :
sie 19 2004 ZaZaZa (42)
Komentarze: 3

Za... słodkie piwo

Za... słodkie drinki

Za... ciepło

Za...   

    ...

    ...

    ...

    ... i zajebiście było...

nermal : :
sie 17 2004 żar tropików (41)
Komentarze: 2

Po pobycie w moim prywatnym raju boleśnie odczuwam "uroki" lata w mieście. Większość dnia staram się spędzać w nędznym substytucie paradajsu, czyli na basenie. Namówiłam MB na pracę tam i chyba mu służy. Nie wiem, czy jemu służy moja obecność, ale przyjęłam taktykę nieszkodzenia. Z rozrywek wysokich lotów gramy we frisbee (wersja dla ubogich). 

Wraz z powrotem rodziców lodówka zaczyna się na nowo zapełniac jedzeniem. Nie niweluje to jednak licznych minusów związanych z ich powrotem.

Wraz z powrotem Monique rozpoczął sie sezon plot. Ciekawe ilu jeszcze osobom opowiem moje ToyStory o prawiczku (ciekawi??)... Chciałabym napisać, że są powody do mruczenia, ale... nie ma.

Nawiedziłyśmy lokal, w którym pracuje K. Powinni na wejściu sprawdzać dowody, bo czerwone spodenki a'la lata 60te rozmiar XS mogą powodować, że ślinka cieknie i bynajmniej nie na widok jedzenia. Ogólnie K. prezentuje się nadzwyczaj atrakcyjnie (i do tego jest jeszcze wolna), więc panowie nie wiem, na co czekacie.

...:::...:::...:::...:::...:::...:::...:::...:::...:::...

Zasłyszane a raczej przeczytane na blogu "on_the_edge"

"...chcialabym sie przestac oszukiwac... nad pewnymi spawami przejsc do porzadku dziennego ... wyzbyc sie obsesji... juz nie czekac.. po prostu zyc dniem dzisiejszym.. wtedy moze byloby łatiwej.. codziennie sie uśmiechac.. szczerze..."

Pasuje jak ulał, oprócz tego uśmiechania. Zawsze sie uśmiecham szczerze... Bywajcie. Do nastepnego słowotoku, hehe...

nermal : :
sie 15 2004 11 minut (40)
Komentarze: 1

Powiedzmy sobie szczerze- od powrotu z Niechorza, moje życie to monotonna egzystencja (dobra, nie licząc 2 imprez w pierwsze 2 noce po przyjeździe, ale to było na wakacyjnym rozpędzie). Nie nacieszyłam sie w pełni pustym mieszkaniem, a już czekam aż przyjada starzy. Moja skóra osiagnęła apogeum wysuszenia, więc powinnam cieszyć się z deszczu, a ja już czekam słońca. Nie rozpakowałam się do końca, a juz chciałabym się zacząć pakować. To znaczy, żę zamiast żyć teraźniejszością, żyję przyszłością.

Tak, wyczekuję jakiejś radykalnej zmiany, kopa w dupę, zakrętu. To co mnie otacza, nie wzbudza we mnie entuzjazmu, choć inni mogliby o tym marzyć (Kazik "Hey, hey, hey... inni mają jeszcze gorzej"). Moją radość życia, niekończące się pokłady energii i zagrywki niczym u czteroletniego dziecka pokrył kurz. Ale spoko, jak na dziecko wychowane troche w górach, troche w najbardziej zakurzonej dzielnicy miasta przystało, mam chyba uczulenie na kurz, więc jak kichnę kurz odfrunie. Przecież tylko ode mnie zależy jak będę postrzegac własne życie, hęęę.

Aktualna lektura: Paulo Coelho "11 minut". To chyba wszystko tłumaczy...

nermal : :