Najnowsze wpisy, strona 19


gru 14 2004 mryga mi no (91)
Komentarze: 2

Dla wtajemniczonych Kacuś ślub wziął z Jolką. A co u mnie?? Przyszła zima... chłopa ni ma. Kupmel z BEC'a odziwózł mnie do domu. Taka nagła miła propozycja. Jestem w trakcie szkolenia w FRP. Darmowe, ale myślałam, że na poziomie będzie. Poszłam zielona, wyszłam mniej, więc niby spoko. Nieee. Weszłam do netu (zmobilizowali mnie choć do tego). Okazało się, że nie dowiedziłam się nic poza to, co jest w sieci. A na stronie jest nawet jeszcze więcej. Ale rozgłosu narobili, kaskę z Urzędu Miasta wzięli, trenerów opłacili. Utwierdza mnie to w przekonaniu, że praca w firmie szkoleniowej to fajna sprawa, albo chociaż robienie szkoleń jako wysoko płatne zajęcie dodatkowe. Miałam nawet jeden projekt z Moną, ale cichooo. Konkurencja nie śpi.

Pod okiem nerw mi mryga. Tzn nie wiem, czy nerw, ale cos mi mryga. Dziwne. Za dużo przy kompie?? Pora odwiedzić okulistę, bo wzrok od niezmienianych szkieł od 2 czy 3 lat może się męczyć? Uspokoić nerwy może? Chociaż wolę moje mryganie niż wrzody i niemożność wesołej najebki zrobienia sobie, gdy humor tak podpowie. A kumpel ma wrzody. A kumpela coś innego. Heh...

Buty na narty pożyczę. Wiem, że się nie pożycza, ale ja pożyczę. 40-41, góra 42 (w Adidasie mam 42 i 2/3, ale gram w dwóch skarpetkach dla lepszej stabilizacji stawu). Anybody??

nermal : :
gru 11 2004 stosunek przerywany (90)
Komentarze: 5

Igram z ogniem i dziś bym się prawie doigrała. Bazowanie jedynie na firewall'u Toyi nie jest rozsądne, wyłaczenie antyvirów wszelkiej maści, co by tylko Mula przyspieszyć także. Dziś się o tym boleśnie przekonałam. Zaatakowały mnie ze wszystkich stron, ale całe szczęscie były na tyle prymitywne, że moje niezawodne "7 szybkich kroków" nadal pozostaje niezawodne. Troche adrenalinki było tylko przy zabawie z rejestrem. Tu kiedyś też się doigram, bo zasada "nie wiem co to, ale na wszelki wypadek wywalę, może tym razem też się nic nie stanie" jest naiwna i kiedyś mogę nacisnąć o jeden raz za dużo. Ale jeszcze nie dziś, hehe.

Dobra świńtuchy... rozczarowałam trochę co? Ale to co wyczyniam z kompem, ma bardzo dużo wspólnego ze stosunkiem przerywanym. Dobrze, że w tamtej kwesti zachowuję dużo więcej rozsądku.

P.S. Sztuczny penis dopingowym hitem http://sport.onet.pl/1022323,wiadomosci.html

nermal : :
gru 09 2004 krokodyl (89)
Komentarze: 3

Byłam dziś na wagarach. Kupiłam wielkie zielone żelki w kształcie krokodyli i poszłam na "Kumpli". Jeden z lepszych filmów, jakie ostatnio widziałam. Lekki bardzo, optymistyczny, bez bufonowatego nadymania się nad wielkimi sprawami, tylko radość życia w najczystszym wydaniu. Do tego tak miły dla mojego ucha język i wspomnienie wakacji na północy.

Ten film jest trochę jak moje życie ostatnio. Poza małymi wyjątkami... Dzięki kumplom właśnie, bo nie ważne co, tylko z kim. Choć i na brak perspektyw na najbliższe miesiące nie mogę narzekać.

Jak się żegnałam na rogu z P.Marc, doszłam do wniosku, że trzeba mieć większą fantazję. Chłopaki o tej porze za dwa dni, będą w drodze na lodowiec. W drodze na tydzień szaleństwa i wolności. Świadomość, że za dwa lata już tak nie zrobią, przyćmiewa pewną w tej sytuacji dogrywkę z rachunkowości. 90% rzeczy, których nie uda nam się zrobić teraz, pozostanie w sferze marzeń już na zawsze. Zupełnie niepotrzebnie.

Zawsze wydawało mi się, że na tle innych jestem proaktywna i wystarczająco zdeterminowana, by brać od życia to czego chcę, a nie to co mi oferuje. Wszystko się zgadza, tylko że to żadne wyzwanie równać się z tym tłem.

nermal : :
gru 08 2004 I did it... (88)
Komentarze: 1

Zgodnie z prośbą, podałam opiekunowi mojej specjalności numer na komórkę i gg. Koniec ze sprośnymi opisami i najeżdżaniem na profesorów. A najechałabym na pewną panią, co nawet doktorem nie jest. "Applied econometrics in English" pozycja 83, to ja. Grubo pod kreską. Ndst. 83 to dobry znak. Mój rocznik - najlepszy, hehe.

Ale prognozowanie latem powinnam zdać bez problemu, bo wyprognozowałam sobie dokładnie te 12 punktów. Mój cenny kapitał na poczet pięciotygodniowych ferii zimowych, jeśli wyląduję nad kreską po drugiej części.

Wyniki ze "stosowanej" po polsku tym razem zapowiadają się nie tak źle. Rekordzista miał na razie 1 pkt z zadania na 10 pkt, a u nas jak wiadomo kreska jest ustalana według wyniku najlepszego. Widzę realne szanse, żeby zdać.

Na koniec tej arcyciekawej szkolno-syfiastej notki motto mojej grupy przed sobotnim egzaminem z rachunkowości. "Jak nie wiesz, jak zaksięgować, to postepuj jak z łapówką - nie księguj wcale." Ot takie żarty mamy.

nermal : :
gru 06 2004 a co poza tym??? (87)
Komentarze: 3

Długi weekend, długa notka.

Sobotni poranek tradycyjnie na koszu. Coraz lepiej z kondycją i coraz lepiej się czuję we własnym ciele. To plus. Potem Mistrzostwa Łodzi w Pływaniu Nauczycieli. Zlewka niemiłosierna. Normalnie jak na zawodach klas pierwszych. Bez dyskwalifikacji, tylko upomnienia. Buahaaa. Nie mogli sobie tego sami sędziować? Ale chociaż dobra wyżerka potem była. Mój wuefiarz z podstawówki z każdym rokiem coraz młodszy. A może wydaje mi się, bo z wiekiem różnica wieku traci na znaczeniu. Utwierdziłam się w przekonaniu, że oczy w podstawówce to ja miałam na miejscu i słusznie się w nim kochałam.

Po południu kino: "La Mala educacion". Mówili, że sceny drastyczne, te z pedałami w łóżku. Nic nie było drastycznego, a na dodatek to, co u innych dawno byłoby chamskim pornolem, u Almodovara jest tradycyjnie subtelne. Zreszta czemu facetów gorszą takie sceny, skoro w ten sam sposób kochają się z kobietami? (Cyt. z "Przyjaciół" "Czy chodzi o to czego nie robimy nigdy, czy o to co robimy czasem?")
Spodziewałam się szoku, lub czegoś, co da mi do myślenia na wiele dni. Ani jedno ani drugie niestety, co nie znaczy, że film mi się nie podobał. Bałam się też, że Almodovar zrobi piękną laurkę pedałom. Nie zrobił.

Nocne Lumumbumbum styrało nas, ale rano kaca nie było. Nie wiem, jakie zamiary ma wobec mnie Bartas i Peter, ale wojna o mnie na parkiecie imponowała mi. Boro jeszcze w akademiku spytał się, czemu go unikałam jak Aga była w Niemczech, bo przecież, to była świetna okazja, żeby... No kurde własnie dlatego, żeby się nie stało to co by się stało.

Niedziela leniwa, rzeczy "ważne" oczywiście nieruszone wcale. Wieczór u Maćka, dosyć niespodziewanie to wyszło. Coraz lepiej się czujemy we własnym sosie, ale nic z tego. Bardzo dobrze, bo tak jak jest, jest dobrze. Marcjan twierdzi, że mam za dużo "kumpli". Zawsze tak miałam...

Po tak normalnym, wesołym i beztroskim weekendzie musiało się zdarzyć coś, co wywróci wszystko do góry nogami. Po weekendzie, którego mottem jest: "Przy mężczyznach kobiety pięknieją"

Zadzwonił MB. Nagle. Żeby spytać co ze stroną, czy ją robimy, czy robi Krzysiek i tak dalej, co słychać. Już ze trzy razy mieliśmy skończyć rozmowę, aż zapytał: "No dobra, to moge po Ciebie przyjechać??" Bezczelnie mnie zaskoczył, na dodatek miło. Przyjechał. Było jasne, że pojedziemy do niego i wleziemy do łóżka (co wcale implikuje od razu sexu, aczkolwiek nie wyklucza). Zawsze nalepiej nam się gadało w łóżku. I może to był właśnie nasz błąd.

W ten cudowny i nieoczekiwany sposób tak długo i boleśnie budowany porządek w mojej głowie został zburzony. Runął jak domek z kart. Usłyszałam zbyt dużo miłych rzeczy jak na jeden raz. Zobaczyłam zmarszczki na jego czole, obraz jak po włamaniu w mieszkaniu, pustą lodówkę, misia od Rudej przy lusterku dla świetego spokoju niby, kieliszki po winie, które piliśmy razem ponad miesiąc temu. Dowiedziałam się, że z nikim mu nie było tak dobrze jak ze mną, że wtedy w jego życiu było tak jakby chciał żeby było, a teraz jest wręcz odwrotnie, ale że ma sam za swoje.

Kategorycznie nie zgadzam się na takie numery. Było mi tak dobrze z życiem, które zaczęłam sobie na nowo układać. Z perspektywami na nowy związek, lub nawet nie. Nie chcę znowu rozbudzać nadziei, która do nikąd nie prowadzi, choć wiem, że jutro rano obudzę się i zacznę na nowo mysleć.

Wpakowałabym się w to jeszcze raz? Czemu nie...
Czy on mnie kocha? Nie wiem...
A ja jego? Tym bardziej...

nermal : :