Komentarze: 1
Są takie rzeczy, które nigdy się nie zmieniają. W pokoju mam wiecznie bałagan, kasa rozchodzi się szybciej niż wchodzi do portfela, kanapka zawsze upada na podłogę nie tą stroną, co potrzeba, a ja obijam się tak długo aż mnie przyciśnie presja czasu, a nawet wtedy zamiast się uczyć całą energię przeznaczam na panikowanie i wszystkie inne rzeczy nie związane z tematem. Trzymać zatem kciuki w poniedziałek o 18.30, bo stan nieobeznania w temacie jest ogromny i pewnie do jutra nie zmaleje.
Szczególnie, że niedługo padnę. Jeszcze trzyma mnie przy życiu kofeina z hektolitrów wypitej coli, ale pewnie niedługo poleci krew z nosa czy inna palpitacja serca się pojawi i spać pójdę. Noc spędziliśmy w kinie na EMENEF'ie pod znakiem reżyserskich wersji LOTR. Wszyscy wszystko już widzieli, ale czemu nie przeżyć tego po raz n-ty, z sympatii do jakiejś sceny, muzyki, aktora czy samych siebie. No i pospać na wzajem na sobie w pełnej sali też miło.
W ramach pecha wydarłam ostatnio mordę na uczelni. W sumie nic nowego, tylko tym razem zdarzyło się to w nieopowiednim miejscu i czasie. Treść mojego wystąpienia usłyszał sam zainteresowany, a że był to prowadzący laborki z prognozowania, to hmmm... Dobrze, że wypowiedziane zdanie było pozytywne. Niedobrze, że było dwuznaczne.
A z banków mam 4,5 .