Archiwum listopad 2004, strona 2


lis 15 2004 moja proza życia (74)
Komentarze: 2

Ostatnie dni mijają mi jak film... Kończą się i dopiero po paru dniach odkrywam, że minęło już parę dni od czasu jak byłam świadoma jaką datę mamy. Na szczęście choroba, okres, deprecha, zmęczenie, niemoc twórcza i wszystkie inne syfy odeszły w niepamięć. Pozostał ślad niedyspozycji głosowej, który niestety z seksowną chrypką mało ma wspólnego.

Obserwując desperację Mac'a związaną z Anią, odkrywam, jaka sama głupia byłam i jakich głupich rzeczy się chwytałam. Szybka jestem, nie??Spędzamy ze sobą mnóstwo czasu, śmiejemy się do łez i zapominamy o całym świecie. Moja Mama, już wywęszyła sensację i myśli, że jesteśmy razem. No akurat tym razem nie (i nie dość, że się nie zanosi, to chyba jednak obydwoje nie chcemy, żeby się zanosiło), ale zawsze jak ja się wypieram, to po paru tygodniach się okazuje, że miała rację. Życie pokaże.

Niedziela upłynęła pod znakiem wysokich obcasów, makijażu, wymyślnego koka (po którym zostały mi boskie loczki - zaczynam poważnie myśleć nad trwałą), dyskusji merytorycznych i głosów w kwestii formalnej. Ogólnie efekt jest taki, że mogę sobie wyrobić totalnie szpanerską w pewnych kręgach wizytówkę, a w jeszcze innych moje notowania gwałtownie wzrosły. Ale to jest historia na zupełnie osobną notkę.

Zaczyna się za to czas zimowego dramatu wojennego na uczelni. Pierwsze starcie już we wtorek, ale nie zamierzam wystawiać zbyt wiele wojska na bitwę z góry skazaną na porażkę. Więc nie tracę sił i nie uczę się. Tak szybko sesja jeszcze nigdy do mnie nie przyszła, ale trudno się dziwić jak już nawet prezenty gwiazdkowe kupiłam.

nermal : :
lis 11 2004 dżin (73)
Komentarze: 3

Zawsze kiedy kłamię, albo nawet kiedy tylko planuję skłamać, to spotyka mnie kara - cielesna zazwyczaj. Teraz nawet nie zdażyłam naściemniać porządnie, a już się przypętało choróbsko. Długi weekend stracony... Ani Wrocław, ani balety, ani domówka z Kamilem, ani pouczyć się nie jestem w stanie. A we wtorek egzamin... A najgorsze jest to, że Aga vel SIOSTRA przyjechała i nawet nie zabaluję z nią. A ostatni raz ją widziałam w Doran City.

Wniosek nasuwa mi się jeden. Jak zamierzam kłamać, to muszę to robić tak, żebym się sama nie zorientowała.

Na deser dowcip i spać idę, bo chyba brędzę nieco...

Rozmawia dwóch pijaków:
- Ciekawe dlaczego dali mi ksywkę: Dżin? Pewnie dlatego, że wszystko mogę?
- Nie, stary. Po prostu gdy tylko ktoś odkręca butelkę, ty od razu się pojawiasz.

nermal : :
lis 08 2004 jest sprawa (72)
Komentarze: 1

Te dwa słowa na długo utkwią w mojej głowie. Głowie, która boli z każdą chwilą coraz bardziej. Mówienie "więcej pić nie będę" nie ma najmniejszego sensu, bo dobrze wiem, że "mniej też nie". Zbolałe opisy na gadu wszystkich innych sobotnich kowboi wcale mnie nie umacniają w cierpieniu. Czemu ta klawiatura jest taka głośna?? Ałłł

Swoją drogą, to chyba naprawdę wypiłam za dużo, bo kac (który prawie nigdy mnie nie dopada) nadszedł dopiero w połowie niedzieli. A jak powszechnie wiadomo, kac przychodzi dopiero, gdy stężenie alkoholu we krwi spada poniżej jakiegoś poziomu. Skoro spadało u mnie tak wolno, to znaczy, że troche tych promili było. Ałłł

Sobotni wypad na kosza bez emocji, oprócz tego, że wygraliśmy tylko jedną kwartę. Macoomba sprowadził mnie nieco na ziemię i na razie na nic w najbliższej pięciolatce nie ma szans. Ja tradycyjnie mam odmienne zdanie w tej kwestii i cierpliwie czekam na dalszy rozwój wypadków. Ałłł

We wtorek obowiązki różne spowodują, że spotkam się z MB. Zamierzam sie zrobić na bóstwo, żeby "ślicznie dziś wygladasz" stało mu w gardle. A co!!! Ałłł 

nermal : :
lis 07 2004 ...::: r e k l a m a :::...
Komentarze: 0

"4. piętro" Nie moge powiedzieć, że film mnie rozczarował, ale pozostał jakiś niedosyt. Od połowy filmu wszystko jest jakieś oczywiste, banalne. Niby nie powinnam narzekać na scenariusz, skoro napisało go życie. Okrutne życie, w związku z czym wychodzi się z kina trochę smutnym, szczególnie, gdy rak odebrał nam kogoś.

Co do tytułowego 4. piętra, czyli oddziału, na którym leżą chłopaki, to polskiemu widzowi może się wydawać lukrowaną bajką, ale skoro film jest na faktach, to naiwnie wierzę, że w Hiszpani tak właśnie leczy się ludzi.

Dobra, troche źle zaczęłam pisać, bo teraz nikt mi nie uwierzy, że śmiałam się do łez, ale naprawde jest z czego. Warto było, choćby dla samego wspomnienia swoich wyczynów z czasów podstawówki. Z czasów, kiedy człowiek nie znał strachu i czuł się niesmiertelnym supermanen. Fajnie było...

Małym drukiem: Ja nigdy nie umiałam pisac o filmach, więc po prostu idźcie na niego i tyle. Albo przeczytajcie sobie recenzję na jakimś mądrym filmowym portalu.

nermal : :
lis 04 2004 na huśtawce (70)
Komentarze: 4

"Jaser Arafat nie żyje". Takiego maila dostalam z popularnego NewsAlert'a na skrzynkę. Po dwóch godzinach "Jaser Arafat jednak żyje". Nie ma to jak być na bieżąco, hehe.

Ale to nie wszystko, co dziś dostałam. Macoomba napisał: "Nie udało się", co oznacza, że nieodwołalnie wylatuje ze studiów. Zawsze mi się wydawało, że takie rzeczy się nie zdarzają tym, którzy nie chcą wylecieć. Po warunku, urlopie, powtarzaniu roku, siedemnastym terminie trzynastej poprawy są jeszcze dopytki i ostatnie szanse, aż w końcu pojawia się kolejny wydziałowy long_runner rekordzista, którym się straszy na ćwiczeniach tych, co po raz pierwszy. Zawsze po ostatniej szansie pojawia się ta już definitywnie ostatnia, dopóki tym, co jeszcze walczą, straczy sił. Ta, jak sie okazało, była definitywnie ostatnia i nie udało się. Standardowe oraz dodatkowe opcje się skończyły. Skreślony z listy studentów. Niefajnie...

Jutro idę do kina, na pewniaka tak zwanego. O ile z łóżka wstanę po dzisiejszym sportowaniu się z ciężarkami. Będzie fajnie...

BTW, w innej grupie na ćwiczeniach z przedmiotu, którego samej nazwy się już boję, facet dla statystyk (egzamin sie zbliża, czy co) się spytał "Ile osób chodzi do mnie po raz drugi?? Ile po raz trzeci? A kto dłużej?" Niefajnie...

nermal : :