Komentarze: 4
"Jaser Arafat nie żyje". Takiego maila dostalam z popularnego NewsAlert'a na skrzynkę. Po dwóch godzinach "Jaser Arafat jednak żyje". Nie ma to jak być na bieżąco, hehe.
Ale to nie wszystko, co dziś dostałam. Macoomba napisał: "Nie udało się", co oznacza, że nieodwołalnie wylatuje ze studiów. Zawsze mi się wydawało, że takie rzeczy się nie zdarzają tym, którzy nie chcą wylecieć. Po warunku, urlopie, powtarzaniu roku, siedemnastym terminie trzynastej poprawy są jeszcze dopytki i ostatnie szanse, aż w końcu pojawia się kolejny wydziałowy long_runner rekordzista, którym się straszy na ćwiczeniach tych, co po raz pierwszy. Zawsze po ostatniej szansie pojawia się ta już definitywnie ostatnia, dopóki tym, co jeszcze walczą, straczy sił. Ta, jak sie okazało, była definitywnie ostatnia i nie udało się. Standardowe oraz dodatkowe opcje się skończyły. Skreślony z listy studentów. Niefajnie...
Jutro idę do kina, na pewniaka tak zwanego. O ile z łóżka wstanę po dzisiejszym sportowaniu się z ciężarkami. Będzie fajnie...
BTW, w innej grupie na ćwiczeniach z przedmiotu, którego samej nazwy się już boję, facet dla statystyk (egzamin sie zbliża, czy co) się spytał "Ile osób chodzi do mnie po raz drugi?? Ile po raz trzeci? A kto dłużej?" Niefajnie...