Komentarze: 2
Właściwie nie ma co rozumieć, bo trudnego nic nie ma. Po prostu pójść, walić w kalkulator szybciej niż to było przewidziane podczas produkcji, równocześnie zapisując kilometry kwardatowe gładkiego papieru, bo po co student ma pisać w kratkach, skoro na gładkim łatwiej sie pomylić, korzystając z danych, które na pewno tak inteligentnie wydrukują, że część będzie po jednej a część po drugiej stronie. Wszystko o 18:30, bo to przecież wtedy człowiek jest najbardziej wypoczęty po całym dniu innych zajęć. Ale... to już moje ostatnie (mam nadzieję) starcie w TĄ katedrą i TYM profesorem. Zresztą, żeby utrzymać się nad kreską, zakładając pesymistyczny scenariusz, potrzebuję napisac 20% pracy. Dam radę...
Słońce jeszcze nie w zenicie, a ja już nauczyłam się dwóch życiowo potrzebnych rzeczy. Po pierwsze ksywki z bloga nie należy używać w żadnym innym miejscu w sieci, z przyczyn teraż już dla mnie jasnych. Po drugie w porze kiedy nie musiałbyś być już w pracy nie dobieraj telefonu służbowego (chyba, że na wyswietlaczu szef, to mozna zaplusować), ale co ważniejsze nie odbierać domowego w porze kiedy mogłoby cię równie dobrze w nim nie być. Zadzwonią do kogoś innego.
A w ramach doładowania akumulatorów poszłam wczoraj na basen i pływałam póki nie padłam, po czym padłam w domu i obudziłam się jak nowa. Acha... Mac a.k.a someone_else założył bloga.