Komentarze: 6
Jestem na fali wznoszącej. Zdecydowanie. Życie wypełnione radościami tymi małymi i tymi większymi. Relaks pełen i beztroska. Różne rzeczy małymi krokami posuwają się do przodu. Projekt American Dream w końcowej fazie realizacji. Prognozowanie zdane. Tzw. czas wolny spędzam na tym co lubię najbardziej, z tymi których zaczynam lubić najbardziej. Wiosna idzie, itd.
Przychodzą też doły. Dzwoni MB. Mega miła rozmowa, a wieczorem mam już spinę. Nie chciał powiedzieć co robi w weekend, a na gadu ma opis "Już jutro Asiu...". Wniosek prosty, ma kobietę. Cudownie, po tym całym z uporem maniaka powtarzaniu, że będzie do końca życia sam, cieszę się. Bałam się tej jego samotności. Życzę mu jak najlepiej i nie omieszkałam go o tym zapewnić, ale co mnie tak zakuło na dnie serca? Egoizm? Zazdrość?
Może jak da mi szansę wiedzieć co się dzieje i jak się dowiem, że oddaję go Asi w dobre ręce, to będzie łatwiej...
Skończę może już, bo zaczyna się ta sama jazda, co ostatnio. Fakty są proste. Tęsknię za nim ogromnie, bo do niedawna był ogromną częścią mojego życia. Było mi z nim cudownie, a dodatkowo z czasem zapomnina się te nagatywne rzeczy. Zawsze będzie mi bliski i zawsze pozostanie nutka rozważań, co by było gdyby. No może do czasu, aż pojawi sie ktoś, kto da mi tą jedną rzecz, której mi obecnie w życiu brakuje.
I prawdą jest, że "jeśli chcesz o kimś zapomnieć, to znaczy, że nie możesz przestać i nim myśleć" /przeczytane gdzieś/.