Komentarze: 3
... przyjacielem naszym jest
I barman też i barman też...
Przyjacielem naszym jest...
Donoszę, że wróciłam co krainy ceprów. Ostatnie sześć dni spędziłam w boskiej krainie śniegu, choć chyba bardziej trafnie byłoby powiedzieć w raju, jako że mieliśmy zieloną wiosnę, a od białej zimy dzielił nas kilkuminutowy spacer.
Bez wahania mogę powiedzieć, że to był najlepszy Sylwester i w ogóle cały wyjazd w moim życiu. Szczególnie, że Sylwestra jako takiego obchodziliśmy z różnych względów trzy razy.
Jutro z większością widzimy się znowu. Co by nie było terapii szokowej, bo nie możemy tak nagle zmieniać nawyków i zaburzyć wypracowanego rytmu dnia, jutro z rana łyżwy i browar. Wyprawy na zajęcia nie przewiduję, choć w górach spaliśmy przecież w szkole.
Najważniejsze, że wyzerowałam licznik, podładowałam akumulatory, a imię Mikołaj już nigdy nie będzie mi się kojarzyło z coca-colo'wym grubasem, tylko najlepszym barmanem pod słońcem. Świat okazał się jeszcze mniejszy niż myślałam.
Dużo by opowiadać. Relację w odcinkach, być może popartą zdjęciami, zamieszczać będę stopniowo. Jakbym się ociągała, ponaglajcie mnie. A film zobaczy wyselekcjonowana grupa odbiorców.
A że z większością z Was nie widziałam się w żaden sposób w Nowym Roku, to pozwolę sobie złożyć życzenia. Nie ja jestem autorką tekstu, ale (podobnie jak wiele rzeczy na wyjeździe) były to najlepsze jakie kiedykolwiek słyszałam. I nie będzie to sms o Beger, który pobił w tym roku rekordy u mnie, bo dostałam go jedynie 17 razy.
Zatem, życzę wszystkim "Oby drzewa na nasze trumny rosły jak najdłużej."