Komentarze: 2
Nie miała baba problemu, to kupiła szkła kontaktowe... Nie to, żebym się chciała rozstać z moimi okularami, wszak one to ponad połowa mojego uroku. Po prostu opanowanie dwóch nart, dwóch kijków, śniegu wokół, spodni z nadajnikiem na wypadek lawiny (zorientowałam się, że moje spodnie to mają po kupieniu, nie to żebym histeryczką była) i innych pierdół do których nie zdążyłam przywyknąć, a na dodatek nie zgubienie i nie potłuczenie okularów może okazać się trudne.
Że bez spodni czy bez nart jeździć trudno, to pozbywam się chwilowo okularów na rzecz żelowatych cosiów, co nadal nie rozróżniam ich właściwej strony od tej niewłaściwej. Tylko bez komentarzy proszę, że można rozróżnic po literkach, albo że jak soczewka jest po złej stronie, to się wywija. Moja szkła są magiczne i ani literek nie mają, zła strona od dobrej różni się praktycznie niczym, a moja pani doktor powiedziała, że jak nauczę się to odróżniać, to mogę prawie jej miejsce zająć, bo nauczenie sie całej reszty jej fachu nie jest takie trudne.