Komentarze: 3
Andrzejki niespodziwanie spędziłam na imprezie. Lało się trochę, ale bynajmniej nie wosk. I tak ogórki były zdecydowanie elementem najbardziej pozytywnym.
Sylwestrowe plany powoli się klarują, ale nie mam złudzeń, że i tak do samego końca będę w dzikim stresie. Nie cierpię tej durnej presji związanej z jedną nocą w roku, która od normalnej imprezy różni sie tym, że każdy pije szampana i co za tym idzie połowa żyga (rzyga ???^%#%) i że mam na sobie brokat, który potem znajduję przez miesiąc na różnych częściach ciała, choc nie wiem jak i czym bym się nie myła. Opanujcie się!!! Do mnie możecie się smiało przyznać, że nie macie jeszcze planów i że najchetniej nawalilibyście się w domu oglądając stare mecze na VHS. Nie przypnę Wam etykietki nudziarza, co znajomych nie ma. Zrobią to za mnie inni.
A jak już przy brokacie jesteśmy, to jak do cholery się zmywa wodopodpory tusz do rzęs??? Wodoodporność w prostej lini implikuje, że żadne mleczka na bazie wody (czyli 90% na rynku) nie powinny go ruszać (i nie ruszają). Wybaczcie moją ignorancję w tej kwestii, ale nie znam się na bazach pod podkład i innych tego typu bajerach, ale małe minimum minimum czasem jednak nakładam na siebie i bynajmniej nie chcę tego robić na stałe...
Jeśli dotrawaliście do końca oglądając "Bad Santa", to czy tłuścioch nie chciał czasem fioletowego słonia??
Dobra... wystarczająco długo, żeby zapchać dziurę jaka powstaje tu z każdym nowym miesiącem. Nie lubie jej. A słoń miał byc fioletowy. Mówię Wam.