Komentarze: 3
Przymusowa i nagła wycieczka do stolicy odbyła się bezboleśnie. Przeraża mnie jedno (oprócz tego, że pewnie będę musiała pojechac tam też w piątek) - jest wysoce prawdopodobne, że będę tam pracować. Przejście przez ulicę na jednych światłach graniczy z cudem. Chyba, że sie biegnie. Truskawki średnio 1,5 zeta droższe, 3 razy mniejsze i brzydsze. Żeby zmienić lokal trzeba wezwać taksówkę, bo wszędzie jest za daleko (jak to dobrze że Piotrkowska jest tak blisko). Nikt nie wie, jak gdzieś dojechać, bo wszyscy są spoza W-wy.
Dostrzegłam też pozytywy. Bilet całodobowy tylko 3,60. Mają dużego Alpinusa (kupiłam sobie granatową kurtkę na podmiankę za spaloną przez M. beżową - ciekawe czy mama się zorientuje?). W metrze jest klima i uroki lata w mieście w postaci smrodu spod pachy grubego pana w szelkach są mniej dokuczliwe. No i w Kevisporcie pracuje boski apollo. Ciekawe czy mają w katalogu wysyłkowym opcję dostarczania sprzętu przez wybranego sprzedawcę... prosto do łożka razem ze sprzedawcą.
Final countdown: 9