Archiwum wrzesień 2004, strona 1


wrz 22 2004 z wczoraj (47)
Komentarze: 4

poranne case of the ex

Miałam mu tylko oddać dyskietki w zupełnie neutralnym miejscu. Ja sama cała byłam neutralna, wręcz oschła, ale i tak skończyło się u niego (a on był zaskakująco szukający kontaktu, nie tylko fizycznego). I chuj strzelił wszystko co sobie poukładałam w głowie, że to "se ne wrati". Ale dobrze... podczas sexu nie wiem co za hormon się wydziela, ale mineło już pół dnia, a ja nadal mam rogala na twarzy, hehe. 

A do tego przeczytałam kawałek krakowskiego dodateku "GW" "Gorszące niedopatrzenie na pływalni" i już dokumentnie upadłam na śmiechu. Zainteresowanym wyśle mailem....

z dzisiaj (47,5)

Wyjdę z siebie i stanę obok

Jak jest za dobrze to znaczy, że za chwilę będzie gorzej i nie ma bata. Prędzej czy później coś musi się zjebać. A już byłam w prawie euforycznym humorze i po wczorajszym i po przepuszczeniu niezłej sumki na zakupach. Liczba osób i rzeczy, które mnie dziś wkurwiły znacznie przekroczyła dopuszczalną normę. Powinnam gdzieś złorzyć donos (Towarzystwo Prześladowanych przez Najbliższe Otoczenie). Albo ubezpieczę się od permanentnego niefartu...

I na basen też nie poszłam :P

nermal : :
wrz 20 2004 pomperap (46)
Komentarze: 2

Kto powiedział, że picie skraca życie? Ja tam po dwudniowym maratonie czuję sie coraz młodziej. Szczególnie, że wczoraj wbiliśmy się na 18nastke do "Siódemek", hehe... niemożliwe stało się możliwe. Nie sądziłam, że będę jeszcze śpiewać sto lat w roztańczonym tłumie licealistów.

A po pijaku najlepiej się robi brzuszki... Bynajmniej ja mogę zrobić więcej niż na trzeźwo, bez większego wysiłku. Albo z liczeniem u mnie wtedy gorzej. Kto wie??

nermal : :
wrz 18 2004 Everybody pomarańcza - end of story (45)
Komentarze: 1

30 godzin snu we własnym łóżku i znowu mogę funkcjonować w wielkomiejskiej rzeczywistości. Mogę co nie znaczy chcę, bo wróciły sprawy, które przed każdym kolejnym wyjazdem odkładałam na wieczne "potem".

Bazowe życie powoli zaczynało mi wychodzić uszami. Obiadkom pani Ani mówimy stanowcze NIE. Wszystko co można zamknąć w puszce (z wyjątkiem tuńczyka i piwa) idzie w niepamięć, Chińczyk dostaje ode mnie przymusuwy urlop, popcornu używac bedę tylko jako styropianu do docieplania ścian, a kisiel z torebki zacznę sobie serwować na wypadek, gdybym musiała wywołać wymioty.

Tylko morze mi nie zbrzydło i już bym chciała wrócić na plażę. Dobra, plażę to ja mam teraz na dywanie po otworzeniu torby z pomarańczowymi rzeczami, hehe. Moją mamę przyprawia to o rozpacz, a ja tylko czekam aż nasza stara pralka się zatrze i kupimy sobie jak cywilizowani ludzie nową.

Uciekam przewertować ambitne kolorowe pisemka dla pań dostane w darze od gazeciarzy z plaży w pogoni za "7 skutecznymi metodami zachowania opalenizny na dłużej". O ile istnieją takowe...

nermal : :