Archiwum 21 listopada 2005


lis 21 2005 ach ten tom (173)
Komentarze: 0

Z opisów na gg ludzi z mojej listy:
"Nie marnuj czasu dla kogoś, kto nie ma go dla ciebie."
Jakież to proste, prawda Panie Tomku? Strzelam pierwszego i ostatecznego focha. Bo tak. Bo mam takie prawo. Każdy ma prawo strzelić od czasu do czasu focha. Nawet jeśli nadaliśmy mi wspólnie, może trochę na wyrost biorąc pod uwagę zaledwie dwa sexy, status kochanki. Bez patrzenia wstecz, bez planowania przyszłości, takie sobie urządzaliśmy czasem wypady na basen, za miasto, na kawkę, na głaskanie kota, na winko...

Ale ja tak bardzo bym znowu chciała tej całej szopki związanej z niebyciem jakże modnym obecnie singlem. Zreszta winka akurat mam się z kim napić, nawet jesli to będzie doroczna degustacja bo_żo_le_no_wo, które powinno sie chyba nazywać bożo_BLE_nowo. Sikacz sikaczem, ale tego wieczora ważniejszy był film. "Piano Bar". Toż to rewelacja pod każdym względem, nawet mimo tego, że czuliśmy się trochę jak w starym kinie, bo na moment (kluczowy nota bene) zgasło wszystko. I padło też coś co spodobało by się panu, na którego się obraziłam: "Nie żeń się nigdy z kochanką. Małżeństwo zabija miłość."

Bo fajnym czwartku nastał niemniej fajny piątek w niezawodnym gronie. Piwo się lało, update plot wykonany. Nawet mogłam byc naoczym świadkiem szcześcia w monogamii (trudne słowo). Chyba trzeba dodać M&P do jakiejś czerwnej czy czarnej księgi gatunków zagrożonych wymarciem.

Potem płynne przejscie do soboty, trochę pracy od rana, którą obecnie traktuję jako rozrywkę, bo jak sie niedługo może okazać bezpowrotnie nie będę sobie mogła pozwolic na luksus leniwego posędziowania. Potem niekończace się orgazmy kulinarne, leniwa niedziela pod znakiem oczekiwania na ostatnie stracie, czyli... poniedziałek a'la witaj stolico po raz enty. Znowu było miło, tym razem bardziej męcząco, paskudny lunch, potem jeszcze bardziej męczaco i stresująco (a jednak im sie udało) i czekamy na wyrok. Jak sie uda... fajnie... Jak się nie uda... jeszcze fajniej, bo pojadę na narty zimą. To się nazywa miec priorytety. Nie ma co!

nermal : :