Archiwum 26 marca 2005


mar 26 2005 ad. 7, czyli obiecanki macanki (125)
Komentarze: 5

"Wiosenny zapach jest dziełem pewnych bakterii glebowych, które mnożą się w słonecznym cieple gwałtownie i nieopanowanie, a ich produkty przemiany materii działają na mózgi zwierząt i ludzi, podobnie jak zakochanie, dźwięki natury, wytwory sztuki, czy dotknięcia skóry, uwalniając endorfiny i generując uczucie przyjemności. Przyjemnie tak pomylić wiosnę z zakochaniem, a ich mieszankę nazwać miłością."  <--- Oto właśnie mądrości życiowe by one and only Fanaberka. Wiedziałam, że w tej całej wiośnie jest jakiś podstęp. Po 21 latach sekret wyjawiony.

ad. 9

Any other business... Nie wiem, o co mi wtedy chodziło. Może o to, że lubię te wszystkie przeświąteczne rytuały, o których nie trzeba mówic tylko niezmienie od kiedy pamiętam się dzieją. Np, że od Niedzieli Palmowej, kiedy to zawsze ja pamiętam o palmie i Mama co roku mówi, ze jak to dobrze, że pamiętałam, bo ona zapomniała, zaczyna się zbieranie obierek od cebuli do pojemnika, który stoi na parapecie. Itp, itd. Że o "nie stukaj łyżką, bo ciasto opadnie" nie wspomnę, hehe

ad. 3

Stan rzeczy z K. wygląda tak, że nie robimy nic, co mogłoby się nie spodobać Kamili. Czy odpowiada mi taki stan rzeczy? Biorąc pod uwagę, że coraz więcej osób wie, część się czegoś tam domyśla, a jeszcze więcej ułożyło sobie taaaaką historię jakby nie wiem co się stało i postanowiło się do mnie nie odzywac na przykład, to tak, odpowiada mi. Ja wyszłam na świnię, K. na ch... (i tak był tak w pewnych kręgach nazywany), ale jeśli będziemy utrzymywać tę znajomość, to niech życie toczy się dalej.

ad. 4

Jak wiosna to wiosna. Odnowiłam kontakt z Kosem, a raczej on odnowił ze mną, możnaby rzec, że po latach. Zawsze mieliśmy do siebie słabość, tylko zawsze był nie ten czas i miejsce. Mogłoby się wygdawać, że teraz nastał ten czas, żeby się przekonać, ale okazało się, że Zdzira (chiński kot), to nie jedyna kobieta z jaką mieszka. Wycofałam się w porę (choć, co_by_było_gdyby chodzi mi po głowie straszliwie, wróciły emocje sprzed 3-4 lat, ehh). Moja próżność podłechtana, chyba niezła taryfa z mnie jednak, hehe.
A na randkę najlepiej na basen. Rzgowska to mój drugi dom, zaraz po domu i "Rozbiórce" rzecz jasna. Tylko o samotność tam trudno. Pomijając znajomych pracujących na straży bezpieczeństwa kąpiących się i Ariego Sokole Oko z Azikiem, był Mariusz z Olką Urbańczyk. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony naszym wysoce nieformalnym przywitaniem, czy przeklejeni do szyby dziennikarze, czy sama Ola. W końcu dla niej to nadal trener.     

aktualnie, czyli całe życie z wariat(k)ami

MB wcale taki szczęśliwy nie jest jaki być powinien, ale bukiet kwiatów po starej znajomości dostałam. Nie to, żeby z Asią było coś nie ten, ale Ruda (nie mylić zmoja Rudą) zatruwa mu życie dokumentnie. Chciałam dobrze, wyszło źle, ale nie wdając się w szczegóły, Esterka potwierdzając moją i Michała diagnozę o jej zaawansowanej chorobie psychicznej, przekroczyła granicę mojej prywatności i zadzwoniła do mnie do domu. Popłakałam się ze śmiechu, jak już coś co rozmową trudno nazwać się skończyło, ale MB chyba nie reaguje tak lajtowo na tę wariatkę.

Kończąc życzę mu świętego spokoju, bo jak powiedział tego mu najbardziej trzeba, a całej reszcie tego, żeby te Święta (lub jak kto woli wakacje wiosenne) były właśnie takie, jak sobie tego życzycie.

nermal : :