Archiwum maj 2005


maj 29 2005 misz masz (144)
Komentarze: 5

wmanerwowana w poprzedni weekend

Wrocław, manerwy ratownicze na Odrze. W konkurencjach punktowanych zajmowialiśmy same 4 i 5 miejsca. Nieźle, jak na naszego poczciwego "Małego Mariuszka", ekipę z przypadku zmontowaną na godzinę przed odjazdem i wykonowanie zadań nocnych głównie polegających na szukaniu tego i owego bez oświetlenia. Ogranizacja znakomita, ale jak na status szkolenia ogólnopolskiego, to mam pewne wąty co do merytoryki. Nigdy się za specjalistę od sportów motorowodnych nie uważałam, ale jak widać po pływaniu nad morzem, zbyt wiele wyzwań na mnie nie czekało. Największym wyzwaniem było znalezienie dworca, jak jechalismy na knyszę, tą co to z Gołym tradycyjnie się jada. No i MB którego zachowań i wypowiedzi nie prowadzacych do niczego, chyba już nawet nie będę się starała zrozumieć. Szybki powrót do Łodzi, co by opaleniznę zaprezentować komu trzeba i...

weekendowo... grupowo... Bronisławowo

Sielanka to mało powiedziane. Gdyby nie komary, wszechobecny syf w zalewie i "jednorazowi znajomi", którzy pozbawili nas kilku wartościowych przedmiotów, to raj na ziemi możnaby powiedzieć. Sobotni chill'out z TK nader udany, za co pewnie nie tylko M!lla by mnie potępiła. Ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal i skoro on tej wersji się trzymać podobno należy.

siła sióstr...

czyli Juwenaliów dzień drugi. Pierwszy dzień z wiadomych względów spędziłam z dala od miasta. Było maksymalnie nijak. Fakt, że bezpiecznie, ale nijak. Siosty pozytywnie. Nowy singiel dobry, ale z pewną obawą zastanawiam się jakie nastepne kawałki za nim podąrzą, bo klimatem zaczyna odbiegać.

A propos biegania, to zaczynam chorować (biernie na razie) na Le Parkour. Przejdzie mi tak szybko jak zajawka na hulajnogę

z życia wzięte...

Uchwała Nr XXVIII/373/04
Rady Gminy Lubicz
z dnia 30 grudnia 2004 r.

w sprawie nadania nazwy ulicy w miejscowości Grabowiec.
(...)
Rada Gminy uchwala, co następuje:
1. Nadaje się ulicy położonej w miejscowości Grabowiec, oznaczonej na mapie ewidencji gruntów działką nr 278 nazwę: "Obi-Wana Kenobiego"

Pozostawiam waszemu komentarzowi

nermal : :
maj 19 2005 zrozumieć Winters'a (143)
Komentarze: 2

Właściwie nie ma co rozumieć, bo trudnego nic nie ma. Po prostu pójść, walić w kalkulator szybciej niż to było przewidziane podczas produkcji, równocześnie zapisując kilometry kwardatowe gładkiego papieru, bo po co student ma pisać w kratkach, skoro na gładkim łatwiej sie pomylić, korzystając z danych, które na pewno tak inteligentnie wydrukują, że część będzie po jednej a część po drugiej stronie. Wszystko o 18:30, bo to przecież wtedy człowiek jest najbardziej wypoczęty po całym dniu innych zajęć. Ale... to już moje ostatnie (mam nadzieję) starcie w TĄ katedrą i TYM profesorem. Zresztą, żeby utrzymać się nad kreską, zakładając pesymistyczny scenariusz, potrzebuję napisac 20% pracy. Dam radę...

Słońce jeszcze nie w zenicie, a ja już nauczyłam się dwóch życiowo potrzebnych rzeczy. Po pierwsze ksywki z bloga nie należy używać w żadnym innym miejscu w sieci, z przyczyn teraż już dla mnie jasnych. Po drugie w porze kiedy nie musiałbyś być już w pracy nie dobieraj telefonu służbowego (chyba, że na wyswietlaczu szef, to mozna zaplusować), ale co ważniejsze nie odbierać domowego w porze kiedy mogłoby cię równie dobrze w nim nie być. Zadzwonią do kogoś innego.

A w ramach doładowania akumulatorów poszłam wczoraj na basen i pływałam póki nie padłam, po czym padłam w domu i obudziłam się jak nowa. Acha... Mac a.k.a someone_else założył bloga.

nermal : :
maj 17 2005 listopad w maju (142)
Komentarze: 1

Dobija mnie ta pogoda do tego stopnia, że odpadłam zupełnie z sił. Jedyne o czym marzę to spakować się, wpaść w swoją koleinę na "jedynce", potem skręt w lewo na Bory Tucholskie i zatrzymac sie dopiero przed zejsciem na plażę. Wyłączyć komórke i zostawic te wszystkie sprawy, które zawaliłam, które zostawiłam w nadziei, że zrobią się same. Same to niestety tylko egzaminy czasem sie piszą, choc niestety też żadko. Ogólnie mam dosyć, ale już ja znajdę sposób na podładownie akumulatorów...

nermal : :
maj 16 2005 jestem przecinkiem (141)
Komentarze: 6

Jak się do ciepłej kaszy doda świeżego szczypiorku, to on świetnie pachnie i jest jeszcze bardziej zielony niż jest w rzeczywistości. Ot takie refleksje miałam dziś po powrocie z zajęć, na które ostatecznie nie poszłam. Ale nie codzień w naszym barze pojawia się niejaki Adrian, który zaczyna stawiać i przestać nie chce. A że w życiu jak w piłce nożnej niewykorzystane okazje lubią się mścić piliśmy, ile lali, znaczy ja uciekłam, jak zaczęłam być obiektem westchnień pijanego bardziej niż nasza piątka razem wzięta Adriana, którego mam nadzieję widzieliśmy pierwszy i ostatni raz.

Zapał do zdania finansów publicznych w zerówce minął tak szybko jak się pojawił, zresztą w ramach buntu, że pogoda jest wyjątkowo niemajowa nic nie bedę robić. Tak będę siedzieć...

Acha i nie cierpie jak ktoś do mnie mówi "Aniu", szczególnie jak robi to w co drugim zdaniu. Co ja jestem jakiś przecinek, czy coś?

nermal : :
maj 15 2005 rok bloga...trza to opić (140)
Komentarze: 0

"Z ziarenek powstają góry, z minut lata, z kropel morza, a z tzw. drobiazgów - życie ludzkie." /Aleksander Plohl/

Drobiazgi ostatnich dni zdecydowanie na plus. Kurs "be el es / a e de" (celowo napisałam fonetycznie... nie chcę żeby mój potencjalny kursant trafił na mojego bloga, wolę tych co wpisują "mona nimfomanka" lub "motorówki sex") odbyłam i zaliczyłam, co było co prawda do przewidzenia, ale zaliczenie części instruktorskiej z propozycją pracy to jest coś. 200 złotych za dzień szkolenia to godziwa stawka, szczególnie, że ponoć mam duża swobodę w tym co robię i o czym mówię. Dla mnie najważniejsze, że robię to co lubię. W sumie za dwie stówy dziennie, to bym mogła szkolić ludzi nawet okrągły miesiąc, ale chyba tak się niestety nie da.

Inne drobiazgi to wypad na rower z MB i ogólnie całe miłe wspólne dwa dni na kursie, nocne zakupy jak to tylko my potrafimy, wspomnienia starych dobrych czasów, grochówki na "Jedynce", sałatek w łóżku, Niechorza, corocznych wakacyjnych rytuałów związanych z moimi imieninami, dzielenia radości życia. Poznałam "jego" Asię. Cicha szara myszka, znaczy nie szara, tylko różowa. Przyznał się, że ma alergię na te jej ciuszki, zresztą zdziwiłabym się, gdyby nie miał. Za dobrze go znam. Kupa śmiechu jeszcze była przy podrasowywaniu jego CV. Ja bym to mogła zawodowo robić, bo z konserwatora w przedszkolu gładko robię koordynatora lub kierownika ds. technicznych dużej placówki edukacyjnej.

Jak wyjadę, będzie tęsknił. Wiem. Ja też będę. Po prostu.

nermal : :