paź 03 2004

Consuetudo est altera natura /CYCERON/ (55)...


Komentarze: 4

Pożarliśmy się na maxa, wyładowalismy stresy tygodnia na sobie nawzajem, bym mogła ostentacyjnie trzasnąć drzwiami od jego zielonej strzały. On ostantacyjnie odjechał pozornie nie oglądając się za siebie (chyba nie wie, że jak stoję na chodniku to widać, że patrzy się w lusterko i bynajmniej nie po to, żeby sprawdzić, czy samochód z tyłu nie jedzie). I to wszystko po to, by po godzinie na moim przedpotopowym wyświetlaczu pojawiło się "Mike" i żebysmy mogli zacząć rozmawiać ze sobą jak ludzie, śmiali się do łez, martwili o siebie nawzajem, jeździli po wszystkich dookoła łącznie z Rudą.
I to jest właśnie chore. Wielkiego kam beku z hepi endem z tego nie będzie, bo nawet jak ja bym zaryzykowała odgrzewaną kolację to MB jest na to za stary i za mądry, przyjaźnić ja się z nim nie potrafię, bo w każdym geście doszukuję się podtekstów i liczę na więcej, a rozstać się na Amen ani jedno ani drugie nie ma odwagi (zresztą za dużo wspólnych ślubów nas czeka). Więc na pytanie M!lli czy tak trudno się rozstać mówię "a no kurwa niełatwo... szczególnie, gdy przyzwyczajenie zaczyna rządzić człowiekiem".

nermal : :
03 października 2004, 12:15
związki suxx :>...ale próbuje Cie zrozumiec
03 października 2004, 10:37
dziewczyny, ja to wszystko wiem, ale i tak ani wte ani wewte...
iwcia_iwon
03 października 2004, 09:21
no tak przyzwyczajenie.... ale do komenta on_the_edge dodam, że na szczęście jak pojawia się nowe, to łatwo skończyć stare :-)
03 października 2004, 02:49
...nie zaczniesz nowego.. poki nie skonczysz starego...

Dodaj komentarz