Archiwum październik 2005


paź 24 2005 welcome home (168)
Komentarze: 0

Świątek piątek czy jakikolwiek inny dzień tygodnia na uczelni oznacza nieuchronnie, że piwka napić się można a nawet trzeba, co uczyniliśmy. "Rozbiórka" już nas tak nie cieszy jak kiedyś. Zupełnie niepotrzebnie wstawili tam czerwony (!?!?!?!) stół do bilarda i okoliczne menelstwo z tego luksusu korzysta. Pora zmienić lokal.

Przy piwie poruszyliśmy jedynie słuszny temat w obliczu nadchodzącej zimy, jakim jest Sylwester i to, że pewnie spędzimy go w tym samym miejscu, co rok temu. W sumie nieważne gdzie, bo i tak będzie fajnie, ale wolałabym Zieleniec.

Wieczorem udając, że to wcale nie jest piątek, ubrana w moje oczojebne spodnie od dresu i ciepłą bluzę, zaczęłam sylumacje do zaległego projektu na uczelnię a na drugim ekranie zapuściłam "I kto to mówi". Całe szczęście mam jeszcze kilku czujnych znajomych i na wezwanie Gośki stawiłam się gotowa na poznawanie miejsc gdzie zjeść i co najważniejsze piwa napić się można. No i znalazłyśmy sobie lokal pod numerem 123. Karta zapowiadała się fajnie, obsługa kelnerska też ujdzie (czytaj: za bardzo nie było się do czego przyczepić, ale przez ostatnie 4 miechy przywykłam do "nieco" innego podejścia do klienta). Zamówiłam jak to ja mam w zwyczaju coś nietypowego i dostałam... rozmaśloną kupę jeża w oliwie z oliwek co to sosem cytrynowym być miała. Do tego jogurt czosnkowo-miętowy i jakieś pito-maco pieczywko. Jogurt był wyborem najtrafniejszym. Goska wybrała dużo lepiej, a dali jej tego tyle, że mimo że nie ruszyłam praktycznie mojego, najadłyśmy się obie i jeszcze zostało. Pamiętajcie: pastom z grillowanego bakłażana mówimy NIE.

Sobota rano tradycyjnie na koszykówce. Grałam nienajgorzej. Ciut gorzej skończyło się to dla mojej kostki, bo załatwiłam sobie przymusową przerwe od jakiejkolwiek aktywności ruchowej na najbliższe 3 tygodnie. Zerwana torebka stawowa nie przeszkodziała mi pójść na imprezę, sponierwierać się potem z Majkim na baletach przeokrutnie, wrócić z Futurysty pieszo do domu, zachaczając o Chinatown. Strat wielkich nie ma, jesli nie wspomnimy zgubionego swetra i dwukrotnego zwiększenia obwodu mojej kostki. Znieczulenie alkoholowe działało aż za dobrze i przegięłam chyba, ale zabawa była przednia.

Pobudka na rodzinną niedzielę była bezbolesna. "Tabletka imprezowa PRZED i PO" chyba działa , bo poprzedniej nocy piłam piwo, wino, szampana i wódkę. Niezbyt rozsądnie, ale musiałam wypróbować nowy nabytek rodziców do domowej apteczki. Po spełnieniu obywatelkskiego obowiązku, sielsko anielsko, złota polska jesień, itp. Porządki na moim ulubionym cmentarzu w Rossoszycy obserwowałam tylko z ławeczki i Tata porwał moje żółte grabki, które mam od dziecka i którymi zawsze grabię wokół grobów dziadków, pradziadków i prapradziadków, bo leżą pod wielkim dębem. Potem obowiązkowy obiad u cioci z pięciu dań, 2 deserów, kawek, herbatek i innych rytualnych ceremonii.

Tak piękny weekend popsuł mi tylko wieczór wyborczy, bo wygrał Kaczor, ale nie Donald niestety. Elektorat socjalny i wieś zwyciężyła nad zadowolonymi ze swojej sytuacji, mieszkańcami największych miast i ludzi z wyższym wykształceniem. Wytłumaczenie znajduję jedno. Musiało by do wyborów tych z trzech ostatnich grup pójść więcej, co było trudne, bo to ludzie, co biorą życie w swoje ręce i nie czekają na łaskę "z góry", są leniwi i jest ich zdecydowanie za mało... Ehhh. Zobaczymy za rok, co powiedzą sondaże poparcia i czy realne są te wszystkie mieszkania i inne obiecane gwiazdki z nieba, które przy obecnym wzroście gospodarczym są mglistą mżonką.

nermal : :
paź 20 2005 skreślić... (167)
Komentarze: 4

Uprzejmie informuję, że z dniem nie wiem nawet którym, mimo zdania wszystkich egzaminów, zaliczeniu wszystkich ćwiczeń i laboratoriów już we wczesnym czerwcu, zostałam skreślona z listy studentów UŁ, wydziału... itd. ze wszystkimi tego konsekwencjami, np. skreśleniem z listy seminaryjnej itd. Fajnie nie?

Co więcej, niefajne jest to, że spotkałam się z MB i chyba czas najwyższy powiedzieć sobie dość. To nie jest ten sam człowiek, w którym się zakochałam 5 lat temu. To nie jest nawet ten sam człowiek, z którym się rozstawałam niecale 2 lata temu. To jest gruba maruda, niezadowolona ze wszystkiego, niewierząca w siebie, choć myslę, albo po prostu bardzo chcę w to wierzyc, że to tylko taka maska, bo ludzie aż tak się nie zmieniają. Nadal potrafimy się razem śmiac do łez, choc może już nie tak często jak kiedyś, nadal czuję się przy nim dobrze i bezpiecznie, choć nie mam pewności czy on przy mnie też. Może ławiej mi by było go wykreslić z zycia gdyby nie fakt, że co niedzielę o świcie będziemy się widzieć na w pół nadzy. Z szansy widzenia mnie na wpół nagiej na pewno nie zrezygnuje Kos, więc może zazdrość?? Choc predzej MB odda pole bez walki, niestety...

Zimno jest nie do zniesienia. Kiedyś mi to tak nie przeszkadzało, choc może kiedyś nie zakładałam na spotkanie, na którym będą sami faceci (i jak stwierdziła moja przenikliwa Mama mój ex) prowokującej spódniczki i bluzki z dekoldem, tylko ciepłe spodnie i polar.

Jedynym skutecznym sposobem na to zimno jaki znam jest zrobic sobie wiosne w środku zimy, czyli zakochać się... A tu może mi pozostać jedynie sie upić...

nermal : :
paź 16 2005 o żesz ja jebę (166)
Komentarze: 3

Kurwa mać, właśnie skasowałam sobie notkę i nie zamierzam jej pisac ponownie. Powiem tylko że jestem skacowana, niewyspana, chora, jest mi zimno i nie moge sobie znaleźć miejsca. M!lli i Monique dziekuję za przybycie na moje niespodzianka_welcome_party i obiecuję wynagrodzić to, że zapewne średnio się bawiłyście przy nastepnej okazji która mam nadziję bedzie niedługo. Prawda??? Po raz kolejny utwierdziłam się w przekoaniu, że imprezy w łączonych towarzystwach to kiepski pomysl, aczkolwiek bawiłam sie bardzo dobrze.

nermal : :
paź 11 2005 N.Y.C by night (165)
Komentarze: 4

Z paskundym katarem i bolacym gardlem po dlugim weekendzie z okazji Columbus Day, obzeram sie polskimi "Michalkami" (z Greenpointu... tam jest wszystko czego polska dusza zapragnie) mnozac pryszcze na twarzy (jak ja sie pokaze w Polsce po tej hAmeryce?!?!?!), nie zrazona brakiem komentarzy z Waszej strony tworze kolejna notke, co by papierowe wydanie mojego bloga bardziej pokazne bylo... Wlasciwie zwiedzilam juz wszystko co bylo do zwiedzenia nie wstajac od komputera. Wszystko wiem, wiekszosc rzeczy widzialam od zewnatrz i od srodka. Nawet widzialam to, czego golym okiem zobaczyc sie na zywo nie da, wiec po co ja mam na to zimno z rana wychodzic? Rozwarzalam wycieczke sladami serialu "Sex and the City", ale zostawie sobie te przyjemnosc jak tu przyjade w bardziej babskim gronie i kto wie moze niczym Carrie zakupie buty w Jimmie Choo, wypije Cosmopolitana i zjem Mirandowe ciastko. teraz klade sie spac, bo z worami pod oczami moge nie oczarowac na tyle mojego przewodnika, zeby placil za mnie caly dzien, a w planach jest chinskie z papierowych kwadratowych pudelek, homar z Red Lobstera zapewne, galony kawy w wielkich plastikowych kubkach z dziurka w wieczku (ktora notabene nie zapobiega polaniu sie) i mam nadzieje, ze na tym sie nie skonczy...

nermal : :
paź 11 2005 (parszywa) trzynastka... (164)
Komentarze: 2

Na blogach przyjaciol w pazdzierniku pustka, ale wybacze im... Ze pustka w komorce i skrzynce mailowej to juz gorzej... chyba focha jakiegos strzele. 

Ostatni weekend jak wiekszosc Amerykanow spedzilam poza miastem (jakby to zadupie na Long Island na ktorym rezyduje nie bylo wystarczajaco POZA). Wypad specyficzny bardzo. Widoki przepiekne, itp itd ale zabawa w towarzystwie Polonii jest irytujaca momentami. W ramach jaj wzielam slub zydowski z Piotrem (syn Polaka), co jakbysmy sie uparli takimi jajami by nie bylo, bo swiadkow bylo szesciu i w Stanach to sie kwalifikuje niemal do zalegalizowania, co oznacza ze dostalabym papiery. Cool. Tylko konsumpcja skonczyla sie na konsumpcji wedzonych wegorzy i kawioru z Alaski (jakos nie przepadam).

Dobra, pieprze trzy po trzy, do napisania mam tyle rzeczy ze az z tego wszystkiego pisze o niczym. Wracam trzynastego o trzystastej, bo licze ze samolot bedzie pusty wtedy i zajme dwa miejsca i bede miala co z nogami zrobic i ze snackow beda wiecej dawac. 

A jak juz mnie spotkacie, albo maila wystosujecie, to kategorycznie odmawiam zadawania mi pytan "Jak bylo w Stanach?" bo bede odpowiedala, ze OK i rozmowa sie skonczy. Konkretnie odpowiedam tylko na konkretne pytania...

nermal : :